Kto je spisał nie wiadomo. Znalazły się w papierach pozostałych po śp. dr. Krzepkim. Pisane były, jak wynika z położonej na końcu manuskryptu daty, dnia 4 maja 1899. Podano je tu opuszczeniem zbyt rażących błędów historycznych jako ciekawy przyczynek z dziedziny podań.
„Krobia, dawny gród i własność biskupa, miała dawniej większy obszar gruntu do niej należącego; mianowicie pola ku Żychlewu, Chwałkowu i Pudliszkom t. zw. chłopskie — należały do Krobi i stanowiły wspólne pastwisko czyli bielawy. O stronie pudliszkowskiej wiemy, że dopiero Pruski, dziedzic na Pudliszkach, prawem mocniejszego zabrał przyległe mu pola, przy czym nie obyło się bez krwi rozlewu, ile że Krobianie bronili swej własności, a miasto wytoczyło mu proces. Ojciec mój miał w ręku dokument, wyrok Sądu Pokoju we Wschowie, przysądzający miastu sporne grunty, cóż, kiedy dziedzic umiał sobie pozyskać wszechwładnego wówczas burmistrza, i ten, zaproszony do Pudliszek, spisał zrzeczenie się miasta i kazał podpisać niewiedzącym o niczym rajcom miejskim. W ten sposób stał się Pruski panem znacznego obszaru. Grunty te przy separacji rozdzielono między włościan i dziś stanowią pudliszkowskie gospodarstwa.
Ludzie jednak nie zapomnieli krzywdy i, po jego śmierci nawet, widywali dziedzica objeżdżającego na „siwym koniu” graniczki. Nieprawnie nabyte dobro nie przeszło w trzecie pokolenie, bo już zięć Pruskiego, hr. Józef Łubieński, zmuszony był je pozbyć w obce — niestety — ręce.
Pole, a raczej wzgórze, ku Chwałkowu zwie się „Babią górą”, ku Sułkowicom „Łysą górą”, „Galewem”, ku Gostyniowi „Szubienicą”. Stawki: Kaczury, Dryżbułki. Krobia miała swego czasu mennicę i prawo miecza, zatem i szubienicę; przed 30 laty widniały jeszcze szczątki krzyża, stawionego na tym miejscu, dziś polu tylko została nazwa „szubienicy”. .
Był też i pręgierz przed kościołem we formie klatki ruchomej, w której nieprawe panny po sumie pokazywano zebranym, podług opowiadań starych ludzi.
Na Łysej górze, jak zwykle, harce wyprawiały czarownice; wiara w nie i w cioty długo jeszcze grasowała w Krobi, a pytanie, czy i dzisiaj jest wypleniona.
O Babiej górze natomiast zachowała się następująca bajka: Widywali tam ludzie pałace oświetlone i panny, a gdy pewien śmiałek odważył się wnijść, zastał tam wiele pięknych panien i muzykę; była hulanka i jedzenie i picie. Smakowały mu nadzwyczajnie jakieś cudne ciastka, włożył ich więc sobie do kieszeni na zapas. Nagle zakręciło mu się w głowie i stracił przytomność, a gdy przyszedł do siebie, znalazł się na szczerym polu, a pałacu ni śladu. Przypomina mu się o ciastkach, sięga do kieszeni i —trochę końskiego odchodu tam się znalazło.
tekst pochodzi z Kuriera Gostyńskiego 1937 r.