Artykuł autorstwa Jerzego Zielonki:
“21 października 1939 r. na rynku w Krobi hitlerowcy rozstrzelali 15 Polaków. Egzekucję przeprowadził pluton egzekucyjny komanda specjalnego policji bezpieczeństwa z Poznania; ten sam pluton, który rankiem zamordował 30 obywateli polskich na gostyńskim rynku. Dowódcą komanda (Einsatzkommando 15 der Einstatzgruppe VI) byl 42-letni wówczas, osławiony zbrodniarz hitlerowski SS-sturmbannfuhrer Franz Sommer- Ale nie tylko on winien był okrutnej zbrodni- Czołową, podżegającą role odegrali miejscowi Niemcy tzw. Volksdeutsche: niemiecki burmistrz Krobi — Karl Kollewe (rodem z Goriitz), Adolf Vogt (ur. 11 marca 1908 r. w Krobi) — z zawodu cieśla, Anna Hedwig Berufe (ur. 21 kwietnia 1910 r- w Krobi) — sekretarka w urzędzie burmistrza i policjant pomocniczy w posterunku żandarmerii w Krobi — Friedrich Wilhelm Boke (ur. 9 września 1906 r. w Wymysłowie). Nikt z nich nie stanął przed sądem. Uszli sprawiedliwości. Sommer, Berufe, Boke — już nie żyją. Co porabiają Kollewe i Vogt — nie wiadomo.
Żołnierze z błyskawicami SS
Zamordowani niczego nie powiedzą; nie mogą bronić się; nie potrafią dać prawdziwego świadectwa. Ale krobska zbrodnia — podobnie jak cała seria egzekucji odwetowych, przeprowadzonych w Wielkopolsce między 21 a 23 października 1939 r. — miała charakter publiczny. Przeto pozostali świadkowie. Najwięcej autentycznej treści wniosły do sprawy rozpatrywanej przez Okręgową Komisję Badania Zbrodni Hitlerowskich w Poznaniu, zeznania współtowarzyszy więziennej niedoli. Było regułą, że w dniach poprzedzających egzekucję aresztowano większą liczbę Polaków w poszczególnych miejscowościach; było też regułą, że sąd doraźny, podporządkowany dowódcy komanda specjalnego wydawał więcej wyroków śmierci. W Lesznie, Kościanie, Gostyniu — pewną część; między jedną trzecią a jedną czwartą skazanych — ułaskawiono. Nie inaczej było w Krobi. Jednym z ułaskawionych został 33. letni wtedy rolnik z Żychlewa Jan Andrzejewski. Jego obszerne zeznanie, spisane w 1968 r., jest jednym wielkim oskarżeniem.
— 19 października 1939 r. funkcjonariusz żandarmerii z Krobi dostarczył mi wezwanie. Miałem wstawić się natychmiast w magistracie, w którym mieścił się posterunek żandarmerii. Jadąc z Żychlewa do Krobi dowiedziałem się od pracownicy wójtostwa, że wezwano ponad 30 osób, a plotki głoszą, że mają nas wszystkich rozstrzelać. Wpadłem więc najpierw do szwagra — Macieja Urbańskiego. Był również przerażony bo otrzymał takie same wezwanie. Postanowiliśmy wspólnie interweniować u niemieckiego burmistrza Kollewe. Interweniować to mocno powiedziane, chcieliśmy raczej dowiedzieć się o co chodzi. Burmistrz nie chciał w ogóle z nami rozmawiać. Zdecydowałem ukryć się, by uniknąć rozstrzelania i tego samego dnia wyjechałem do kuzyna Smektały — do Posadowa. Ale — w moje miejsce — natychmiast aresztowano żonę, która pozostawiła bez opieki 4-tygodniowe dziecko i starszą dwójkę dzieci. Co półtorej godziny — komendant żandarmerii wyraził na to zgodę — donoszono dziecko do aresztu, aby żona karmiła je piersią.
— Zdecydowałem się. Tak dalej być nie mogło. Zmarnują mi żonę i dziecko — myślałem. Zdecydowałem się powrócić. Wieczorem 20 października żonę zwolniono, 21 października wcześnie – rano stawiłem się na policji i zostałem aresztowany. Wraz ze mną przebywało tam 31 osób. Większość od 15 października; natomiast sześć osób aresztowano wcześniej, zamknięto w Gostyniu i przywieziono ich z powrotem do Krobi 20 października. Byli to: dawny policjant polski — Uniejewski, sierżant Wojska Polskiego — Rzeźnik, Henryk Pawlicki, Kazimierz Sonnenberg i Marceli Chudy. Szóstego nie pamiętam…
— Żona moja, tymczasem, wraz ze swą siostrą udały się do Wymysłowa, do tamtejszych Niemców, prosząc o podpisanie oświadczenia, że nie mają żadnych pretensji do mnie i do szwagra mojego Macieja Urbańskiego. Oświadczenie takie podpisało kilku Niemców, ale jeden z nich w ordynarny sposób przepędził kobiety z podwórza. Wiadomo, mi, że po aresztowaniach odbyło się w Krobi zebranie Niemców, na którym ustalono listę nazwisk Polaków do rozstrzelania. Zdecydowano wtedy, że wszyscy osadzeni w areszcie żandarmerii mają stracić życie; stąd wykopano grób na 30 ciał. Ale 21 października 1939 r. ok. godz. 13-tej odbyło się ponowne posiedzenie, na którym listę zweryfikowano…
— W pokoju magistrackim, na parterze, którego okna wychodziły na zachód, czyli na rynek, przebywało 16 aresztowanych. Mogliśmy stąd obserwować co dzieje się na zewnątrz. Pozostali więźniowie przebywali w piwnicach budynku. O godz. 14-tej wszystkich sprowadzono do naszego pokoju. I… wywołano Antoniego Bohma. Wrócił po pewnym czasie mocno zdenerwowany i mówił, że woli być rozstrzelany niż zadeklarować się jako Niemiec. Po tym incydencie zjawił się komendant żandarmerii Michaelis i wywołał 7 rozstrzelanych. Byli to: Chudy, Sonnenberg, Borowski, Trawiński i trzech obywateli z Pępowa, których nazwisk nie pamiętam. Wyprowadzono ich, a drzwi od naszego pokoju zamknięto na klucz. Po chwi.li komendant wrócił i odczytał dalszych osiem nazwisk: Bohm, Cholewiński, Słomiński z Kuczyny, Korytowski z Chwałkowa, Wolny z Ziemlina, Gil z Niepartu, Henryk Pawlicki i Łoniewski. Ich również wyprowadzono…
— Cofnę bieg wydarzeń. O godz. 13-tej zauważyliśmy, te na rynek zajechały 3 autobusy z wojskiem. Nie potrafię określić, jaka to była formacja, ale na kołnierzach mundurów żołnierze ci mieli błyskawice „SS”. Pod naszymi oknami pluton egzekucyjny załadował broń, inni ustawili się w narożnikach rynku. Samej egzekucji nie widziałem, odbywała się ona od wschodniej strony ratusza. Słyszałem tylko raz salwę i kilka pojedynczych strzałów; później znów salwę i znów pojedyncze strzały. Widziałem też platformę odwożącą zwłoki. Po egzekucji pozwolono nam zabrać z piwnic słomę i żywność do pokoju na parterze, gdzie mieliśmy nocować. Ale po kolacji zwolniono mnie i Stanisława Rybickiego. Resztę aresztowanych puszczono po trzech dniach, prócz trzech tj. Kosińskiego z Krobi. Wawrzyna Smektały z Pudliszek i wójta z Pępowa, których żandarmeria wywiozła w nieznanym kierunku i którzy już nie powrócili…
..NIE ZAPOMNĘ GŁÓW…”
W sierpniu 1973 r. wiceprokurator wojewódzki Marian Kaczmarek, delegowany do Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskiej w Poznaniu przestudiował w Gostyniu dodatkowych świadków publicznej egzekucji w Krobi. Szczególną uwagę zwrócił wtedy na zeznania Henryka Kamińskiego — po wyzwoleniu wybitnego działacza kulturalnego Biskupizny. Henryk Kamiński mianowicie w październiku 1939 r. mając dwadzieścia lat, pracował w młynie parowym Kulczyńskiego w Krobi, a jego relacja wniosła do sprawy wiele nowych ważnych elementów.
— Przed wojną byłem mieszkańcem Krobi. Jako ochotnik brałem udział w kampanii wrześniowej, w połowie października 1939 r. wróciłem do domu i pracowałem jako młynarz w parowym młynie Kulczyńskiego. 20 października 1939 r. przyszedł do młyna znany mi młody żandarm z Ziemlina o imieniu Erich, kazał przygotować 100 worków i zawieźć je do tartaku. Tam inni Polacy napełnili je trocinami i wraz z belkami i deskami — przenieśli na rynek w Krobi. Użyto tego do budowy drewnianej ściany pod ratuszem, obłożonej workami z trocinami.
— 21 października 1939 r. przed godziną 14-tą tenże sam Erich zabrał mnie z młyna i zaprowadził przed Ratusz, gdzie stali już inni mieszkańcy Krobi. Przypominam sobie Stanisława Sadowczyka, Wojciecha Kubaszewskiego, Jana Jakubiaka i Feliksa Wojaczyka. Na rynku znajdowało się wojsko. Oficerowie w czapkach oznaczonych trupimi główkami, a żołnierze w hełmach…
— Widziałem jak pluton egzekucyjny sformował się przed kulochwytem, ustawionym pod wschodnią ścianą ratusza; widziałem dwie grupy wyprowadzonych Polaków; poznałem Pawlickiego i Trawińskiego. Jeden z oficerów, w czarnych rękawiczkach, dochodził do 2 lub 3 postrzelonych i dobijał ich strzałem z bliska, z pistoletu. Po tem podjechał platformą zaprzężoną w dwa konie Roman Giezek — woźnica z młyna Kulczyńskiego, a my otrzymaliśmy rozkaz ładowania zwłok na wóz. Musieliśmy również gołymi rękoma oczyścić miejsce pod ścianą z krwi i mózgów. Miejsce to posypaliśmy trocinami. Nie zapomnę głów Krobian, bardzo zniekształconych,. na skutek rozrywania się pocisków. Po załadowaniu pierwszej partii zwłok, platforma odjechała na bok i… wyprowadzono drugą grupę Polaków. Zostali zamordowani w ten sam sposób. Platforma podjechała ponownie. Załadowaliśmy zwłoki i zawieźliśmy je na cmentarz. Eskortowali nas żołnierze, którzy przyjechali autobusem od strony Gostynia oraz dwaj żandarmi z Krobi. Byłem wstrząśnięty egzekucją, po drodze udało mi się wyślizgnąć z grupy i uciec do domu…
— Przed wojną byłem w Krobi działaczem harcerskim. Interesowałem się działalnością i zachowaniem niemieckiej mniejszości narodowej. Wykazywała ona dużą ruchliwość organizacyjną. Z obserwacji własnej oraz kolegów wiedziałem, że Niemcy zbierają się w okolicy Krobi często i że spiskują. Miejscem ich zebrań był najczęściej majątek Kirchhofa w Ciołkowie — 4 kilometry od Krobi. Właściciel tego majątku uchodził za przywódcę miejscowych Niemców. Wiedzieliśmy, że w konspiracyjnych zebraniach brali udział: Karl Kollewe, Albert Vogt i Anna Berufe. Zatem mało kogo zdziwiło, że po wkroczeniu hitlerowców właśnie tym Niemcom powierzono w Krobi czołowe stanowiska administracyjne. Polacy byli przekonani, że miejscowi Niemcy zdecydowali o tym, kogo aresztować, kogo rozstrzelać, a kogo zwolnić.
— Niemcy głosili tezę, że egzekucja w Krobi była odwetem za prześladowania Niemców w Polsce. Uważam to za kłamstwo. Przed wojną nie było mowy o prześladowaniu niemieckiej mniejszości narodowej. Pierwszą akcją na naszym terenie było internowanie niektórych mężczyzn z rodzin niemieckich przez wojsko polskie i policję. Niemcy internowani z Krobi wszyscy powrócili do swych domów. Słyszałem, że w trakcie przemarszu kolumny internowanych miał zginąć dr Kirchhof, u którego podobno znaleziono ukrytą broń. Ze sprawą tą ludność cywilna Krobi nie miała nic wspólnego…
Pamięć o hitlerowskich okrucieństwach jest elementem naszej historii. Nie wolno nam nigdy zapomnieć o tych, którzy swe życie oddali tylko dlatego, że byli Polakami. Zapamiętajmy przeto owe 15 nazwisk z Krobi: Jan Borowski, Antoni Bohm, Wojciech Cholewiński, Marceli Chudy Józef Korytowski, Stanisław Gil, Julian Łoniewski, Henryk Pawlicki, Feliks Poprawa, Kazimierz Sonnenberg, Mariusz Sumiński, Jan Trawiński, Jan Szczumy, Walenty Walczak i Franciszek Wolny.
JERZY ZIELONKA”