Jaśek z Rogusza – legendy krobskie

Okolica ku Rawiczowi, Kuczynie, Karcowi była siedliskiem Jaśka z Rogusza, złośliwego i psotnego skrzata. Ukazywał on się w różnych postaciach ludziom, to widzialnie, to niewidzialnie.

Idzie sobie np. z Rawicza do Krobi kramarz obciążony towarami, zakupionymi na handel, a tu psotny wiatr porywa mu kapelusz, goni go więc i gdy już, już ma go schwycić, to go znów dalej w krzaki zanosi. Długo trwała ta gonitwa, zanim dobrze zmęczony i zziajany do domu powrócił.

Dziewczętom, pielącym ogrody lub zboża w polu, przychodził pomagać w postaci ładnego chłopca, przy czym psocił im się, ser z chleba ściągał. Bawiły się i cieszyły, że tak dużo pomógł zrobić, a gdy południe przyszło, znikał nagle, a rzekomej roboty jego ani śladu nie było.

Jadą obywatele z Krobi na jarmark do Rawicza i spotykają zbiegłego źrebaka, ślicznego konika, którego po dłuższym uganianiu wreszcie zdołali chwycić i przywiązać. Gdy zajechali na Czerwonak, (dziś skasowany) gościniec przydrożny, na popas, przyszło im na myśl, aby zrewidować, czy to źrebiczka czy też ogierek. Mniemany konik fiknął im przytem w oczy, zerwał się i uciekł, i tylko szyderczy śmiech: „ha, ha, ha“ zdaleka słychać było.

Z czasem wykarczowano zarośliska i rogoże i o Jaśku ślad i słych prawie zaginął — choć i teraz zdarzają się wypadki, które mimowoli przypominają dawne jego figle, do czego przechodząca przez jego dawniejszą siedzibę kolej nieraz się nadaje. To np w Poniecu nastraszył przejeżdżającą przez szyny kolejowe zakonnicę; to niedalej jak z jesiennego jarmarku z. r. jechał sobie z Krobi jajczarz dwoma wozami i całym nabytkiem jarmacznym ku Rawiczowi, i, nie wiedzieć jak się stało, czyby zdrzemnął się nagle — dość że konie i pierwszy wóz już przeszły przez szyny, gdy nadbiegająca lokomotywa uderzyła w tylną ścianę drugiego wozu i wysypały się wszystkie jaja, z czego wracający z jarmarku ludzie więcej się śmiali, niż żałowali.